grająca tak, jakby pochodziła z ligi Bergmana, Antonioniego, czyli tak zwanej poważnej kinematografii. Tak urzekająco grała i zarazem tak hiperrealistycznie, że czasem łapałem się na tym, jakbym podglądał jakiś ukryty świat czy filmowaną z ukrycia na Facebooku kobietę. Piękna w ten sposób, że wydobywała z faceta w kinie czy przed telewizorem najlepsze instynkty, inaczej niż Monroe - i za to ją artystycznie kocham.