o fabule nie ma co pisać; o aktorstwie - cóż, obsadzenie Bogarta (który jest uosobieniem filmowości w każdym swoim geście i tiku) w roli romantycznego miliardera skaczącego po plastikowej tafli jest krzywdą wyrządzoną jego legendzie; o reżyserii - przykład nierówności Wildera, który miał już za sobą przyzwoity Bulwar, 'niedawno' zrobił idiotyczny Stalag, a przed sobą miał arcysławne komedyjki: Wdowca i Pół żartem. Sabrina jest gdzieś pomiędzy idiotyzmem Stalagu i komediową poprawnością Słomianego i Pół serio.