To podobno najlepszy film Audrey...Ciekawi mnie z jakiej racji, bo np. kocham taką "Sabrinę" oraz "Rzymskie wakacje", ale w "Śniadaniu.." nie widzę nic czym by się zachwycać. Dodatkowo grane w tamtych tytułach przez Audrey postacie były urocze, miały klasę i wdzięk. U Holly tego NIE WIDZĘ. Baba była okropnie irytująca. Miałam ochotę dosłownie przywalić jej w łepetynę plastikowym młotkiem.
Dam 5 za parę fajnych scenek jak "ugaszony w zarodku pożar kapeluszowy" czy zakoszenie masek karnawałowych.
Serio nie wiem o co biega z fenomenem "Tiffany'ego".